piątek, 24 maja 2013

Oto jak wizja wymusza deskrypcję (exemplum)


Kogo jak kogo, ale zakonnicy tak goło prezentować zwyczajnie nie wypada. Stąd naprawdę długo szukałem dykteryjki godnej tej ilustracji. Dostrzegając tylko siostrę na ulicy obserwowałem ją czujnie i w skupieniu, z perfidną modlitwą na ustach, żeby tylko coś nieboraczka wywinęła. Raz doszło nawet do neutralnego, całkiem niewymuszonego tête-à-tête między mną a jedną z – by tak rzec – nich. Dar – zdawałoby się – niebios. Spotkałem ją w poczekalni do lekarza i – jakże zdesperowany – rozmawiałem. To było tuż przed weekendem majowym i musieli podmienić doktora, bo ta moja była na urlopie. Lekarskim, bo jakim? Tak, to ciężka anegdota. Sam lekarz? Kozacki.